http://annamichalik.com/blog Serdecznie zapraszam!
0 Comments
Co zrobić, żeby lepiej rozumieć angielski mówiony? Na pewno warto osłuchać się z językiem poza lekcjami. Można zrobić to na wiele sposobów. Lubisz śpiewać? - Ucz się angielskiego z piosenek. W Internecie można znaleźć teksty utworów znanych wykonawców: http://www.azlyrics.com/ Słuchaj radia po angielsku
Możesz słuchać radia brytyjskiego i nie tylko w internecie: http://www.radiowebsites.org/ Można też pobrać aplikację radia fm na komórkę. Po otwarciu aplikacji trzeba wybrać kraj, któy nas inetresuje, a potem już mamy całą listę radiostacji do wyboru. Jesteś wzrokowcem? - Oglądaj filmy i nagrania wideo po angielsku W ten sposób możesz wspomóc słuchanie obrazami, czyli zamiast radia wybierz telewizję anglojęzyczną albo szukaj filmów lub nagrań wideo w języku angielskim w internecie. Często na stronach z wiadomościami – na przykład BBC, CNN – oprócz artykułów umieszczane są wideo-reportaże. A może TED Talks? Nie lubisz wiadomości? Szukasz innych wyzwań? Słyszałeś o TED Talks? Znajdziesz tam krótsze lub dłuższe, wymagające koncentracji, prezentacje-prelekcje dotyczące różnych dziedzin życia. Tylko nie włączaj od razu napisów (subtitles), przesłuchaj dwa razy zanim się poddasz. Za trudne? To może zajrzyj na stronę British Council, gdzie znajdziesz materiały opracowane z myślą o uczących się: podstrona Learn English, zakładka Listen and Watch. Uczysz się z podręcznika? Nie rozumiesz wszystkich nagrań audio na płycie nawet po kilkakrotnym odsłuchaniu? Na końcu podręcznika zazwyczaj jest lista dialogowa - tzw. 'audioscript' z dokładną ich treścią. Zajrzyj tam i odsłuchaj nagranie ponownie, jednocześnie wczytując się w tekst. Masz inne, ciekawe pomysły na poprawienie rozumienia? Napisz w komentarzu! Dlaczego wpis o notatkach? Temat z nauką języka dość mocno jest związany, podczas lekcji też trzeba coś czasem zanotować. My nauczyciele czasem tak mamy, że chcielibyśmy, aby uczeń notował to, co mu na lekcji tłumaczymy. Nie notuje? To może nie będzie tego potem pamiętał? Dorośli też różnie z tym notowaniem mają. Jedni piszą w notesikach, inni na laptopach, są też tacy, co to wolą skoncentrować się na słuchaniu a nie na pisaniu. Czasem robienie notatek wydaje się niepotrzebne, bo dostaniemy materiały z prezentacji, a czasem człowiek pisze, żeby mu jak najwięcej zostało w głowie. Robicie wogóle jakieś notatki? Wróćmy do notowania na lekcji języka obcego. Zapisujecie się na kurs / lekcje języka obcego. Zazwyczaj nauka odbywa się z jakiegoś podręcznika, a jeżeli są to konwersacje, to lektor przynosi lub podsyła – gdy lekcje są online- jakieś własne materiały, często nazywane kserówkami lub handout'ami. Więc po co w takiej sytuacji robić notatki? - zastanawiacie się. Niby tłumaczy coś tam na tablicy, ale po co mamy to przepisywać, skoro wszystko jest już w książce? Każdy uczy się inaczej, można zaryzykować stwierdzenie, że uczniowie / kursanci dzielą się na takich, co notują i na takich, co tego nie robią, jeżeli nie muszą. Ja zaliczam się do tej pierwszej grupy. Zawsze notuję, pomaga mi to w zapamiętywaniu. Narysuj wykład lub prezentację Byłam niedawno na konferencji, gdzie starałam się robić minimalne notatki wizualne, czyli jak najmniej słów, a więcej obrazków i symboli. Artystyczne to one raczej nie są, na konkurs plastyczny z nimi nie pójdę, natomiast jak dla mnie, do powtarzania, spełniają swoją rolę. Zależnie od tematu, można rysować ludziki, koła, strzałki, domki, oś czasu itp. Kolor też ma znaczenie. Moje rysunki notatkowe nie są artystyczne, ponieważ musiałam nadążyć ze słuchaniem. Gdybym skupiła się tylko na rysowaniu, to przestałabym słuchać. No i jednak przeważają wyrazy, czasem mam kilka wyrazów na stronę. Marnuję papier? Może, ale gdy je teraz przeglądam, to wystarczy spojrzeć, nie muszę czytać notatek jak książki. Fachowych informacji o notatkach wizualnych można poszukać w internecie, są książki, a nawet i szkolenia. Można też notować wykład w formie mapy myśli, ale to już wyższa szkoła jazdy. O mapach myśli wspomnę za chwilę, przy opisie wyników ankiety. Robicie niekiedy notatki po angielsku? Mnie się zdarza. Tak już mam, i tego samego Wam życzę. Gdy człowiek nauczy się dobrze języka, myśli na zmianę w obydwu, ojczystym i tym drugim. Nawet słuchając wykładu czy prezentacji w języku polskim, pewne sformułowania odruchowo zapisuję w Englishu. Podobnie z planowaniem pracy. Też zdarza mi się częściowo zapisywać myśli po angielsku. Z przeczytaniem nie będzie przecież problemu. Długopis i zeszyt zamiast laptopa? Ktoś gdzieś napisał, że ręczne notatki są bardziej efektywne, ponieważ pisząc na laptopie nasza uwaga jest rozpraszana. W jaki sposób? Czasem przez przychodzące maile, a czasem przez social media. Tak tylko w międzyczasie sprawdzimy, co tam słychać na Facebooku i wracamy do pisania. Albo i nie wracamy. Margines - na co mi to? Jeszcze jedno mi się przypomniało. Zeszyty mają czasem zaznaczony margines. Korzystacie z niego? Mnie się czasem zdarzało. Potem wpisywałam tam różne uwagi związane z daną notatką. Wymyśliam sobie ankietę na temat notatek.Z ciekawości, jak to jest z tymi notatkami, wymyśliłam krótką ankietę.
Jestem trochę zdziwiona wynikami, spodziewałam się przewagi notatek komputerowych, a tu masz, większość osób notuje ręcznie. A może akurat na takie osoby natrafiłam? Na ile można wierzyć ankietom? Tak czy inaczej, obiecałam podzielić się wynikami na blogu. Bez względu na wiarygodność ankiety, trochę byłam zdziwiona ogólnym wynikiem na korzyść notatek ręcznych, spodziewałam się raczej odwrotnego rezultatu. A oto wyniki: 1 Podczas wykładu lub szkolenia zdecydowana większość osób, które wypełniły ankietę, notuje ręcznie - dokładnie aż 93,33%. Na laptopie tylko 3,33% i wcale: 3,33%. 2 Gdy już ktoś robi ręczne notatki, to aż 50 % z tych osób chętnie stosuje skróty, pojedyncze wyrazy / hasła, krótkie wyrażenia. Rzadko pełne zdania. Mniej osób - tylko 23,33%- często rysuje symbole i proste rysunki, pisze niewiele wyrazów, czasem krótkie zdania. Pełnymi zdaniami też nie wszyscy piszą: tylko 20% zakreśliło tę odpowiedź. Trochę zasmuciłam się przy mapach myśli, które zdają się być mało popularne: 6,67% napisało, że ich notatki najczęściej przypominają mapy myśli. Szkoda, warto je polubić! 3 Jeżeli chodzi konkretnie o mapy myśli, to 20 % osób ankietowanych jeszcze .się z nimi nie zetknęło, 33,33% czasem je stosuje, zależnie od potrzeby i tematu, a 40 % ich nie lubi i stosuje z rzadka. Tylko 6,67% stosuje je regularnie. Natomiast w nauce języka mapy myśli są dość przydatne. Pisałam o nich w kwietniu: http://annamichalik.weebly.com/blog/archives/04-2016 4 Pytanie czwarte miało pomóc znaleźć mi odpowiedź, dlaczego niektóre osoby preferują ten właśnie sposób. Z odpowiedzi wynika, że jeżeli ktoś akurat notuje na komputerze, to jest przekonany (42,86%), że pisze szybciej, niż ręcznie. Pewnie tak, jeżeli piszemy całymi zdaniami. Natomiast zetknęłam się z opinią, że ręcznie powinniśmy notować szybciej, ponieważ mamy możliwość notowania za pomocą symboli, skrótów, prostych rysunków itp. Taka sama liczba osób twierdzi, że notowanie na komputerze jest wygodne i ułatwia uporządkowanie notatek. Co ciekawe, 14,29% notuje właśnie na komputerze, bo rzadko ma przysobie notes lub długopis. Normalne u wielu dorosłych! Na szczęście nikt nie był zdania, że pisanie ręczne to przeżytek. Uff! 5 Notatki w rożnych kolorach? Niekoniecznie i nie zawsze: 46,67% stosuje tylko jeden kolor, 36,67% zakreśla ważne fragmenty kolorem, a tylko 20 % stosuje pisaki w różnych kolorach. Pokusiłam się też o pytanie o różne czcionki: tylko 10 % osób odpowiedziało, że stosuje różne czcionki podczas notowania na komputerze. Zabawa czcionką i kolorem to z pewnością domena wzrokowców. 6 Ostatnie pytanie to taka trochę zabawa w zgaduj-zgadulę, trzeba przecież jakoś ankietę zakończyć. 43,33% osób sądzi, że ręcznie będziemy coraz mniej notować. Cóż, takie czasy. Tyle samo osób, 43,33%, neutralnie nie miało na ten temat zdania. Znaleźli się też optymiści, chociaż na razie w mniejszości, bo tylko 13,33% stwierdziło, że notatki ręczne zyskują (i będą zyskiwać) coraz większą popularność. I pewnie w tej optymistycznej grupie siła. A jak to jest u Was? Do której grupy się zaliczacie? Macie jakieś ciekawe obserwacje? Napiszcie w komentarzach! Przychodzi do mnie uczeń i mówi:
Chcę się nauczyć mówić po angielsku, interesują mnie konwersacje (online), ale nie chcę uczyć się gramatyki. Do tej pory nauczyciele przerabiali ze mną gramatykę, ale nie miałem możliwości ćwiczenia mówienia. Zanim napiszę, co w takiej sytuacji odpowiadam uczniowi, podzielę się z moją reakcją. Myśl pierwsza: świetnie, nie muszę przygotowywać żadnej gramatyki, pogadamy sobie po angielsku. Myśl druga: No fajnie, tylko trzeba tego człowieka nauczyć budować w miarę poprawne zdania, nikt mi nie płaci za utrwalanie umiejętności prowadzenia rozmowy w stylu 'Kali mieć krowa'. Myśl trzecia: Jak to zrobić, żeby uczeń mówił, mówił, mówił, albo rozmawiał, konwersował, reagował, a jednocześnie poznał zasady budowania zdań, co przed czym, co po czym, co można, czego nie można? Myśl czwarta: damy radę. No dobrze, ale jak? Tak bez gramatyki zupełnie? Ano niezupełnie, czasem przemycamy ją w praktyce, między wierszami. Jeżeli uczeń chce tylko poprawić płynność mówienia, to na tym się koncentrujemy, niech zacznie mówić. Czasem konieczne jest wytłumaczenie mu paru konstrukcji, w jakiej kolejności słowa w zdaniu po sobie następują itd. Czyli, zależnie od poziomu oraz utrwalonych błędów ucznia, coś tam się zawsze z tej gramatyki objaśnia. A teraz napiszę jak to widzę od strony ucznia. Sama jestem taka mądrala, co to chciała uczyć się obcego języka bez gramatyki. Pani lektor języka angielskiego wymyśliła sobie, że nauczy się francuskiego przez Skype metodą dialogową, z samych rozmów z lektorem, tylko praktyczne zwroty, słówka przydatne do wyjazdów zagranicznych, czyli small talk, zakupy, pytanie o drogę, takie tam. Dziwicie się? A nie słyszeliście że 'szewc bez butów chodzi'? Dokładnie tak! W praktyce szybko okazało się, że bez objaśnień czy odmian ani rusz. Poza tym, w pewnym momencie stwierdziłam, że na poziomie podstawowym warto mieć podręcznik, który wszystko usystematyzuje. Ale nie o podręczniku będę teraz pisać. Jest kilka powodów, dla których warto pamiętać o gramatyce, jakkolwiek do niej podejdziemy. Nieważne, czy będziecie robić ćwiczenia online, z podręcznika czy tylko próbować zapamiętywać reguły, warto być świadomym, że jakieś tam reguły w języku istnieją. Budowa zdania Bo od podmiotu wszystko się zaczyna. Podmiot to taka osoba lub nie-osoba, która daną czynność wykonuje. Według reguł, ma być na początku zdania. Są wprawdzie stylistyczne wyjątki, inwersja, ale zostawmy je na inną okazję. Dlaczego to takie ważne, żeby jednak ten pomiot był na początku zdania, po nim czasownik, dopiero po czasowniku dopełnienie? Bo inaczej was nie zrozumieją albo przekręcicie znaczenie tego, co chcecie powiedzieć lub napisać. Na przykład: You emailed Mary (1) to nie to samo co Mary emailed you. (2) - Wysłałeś Marii maila./Marii wysłałeś maila. (1) - Maria wysłała Ci maila.(2) S V O (SUBJECT, VERB, OBJECT czyli podmiot, orzeczenie/czasownik, dopełnienie) SUBJECT – the doer of the action = wykonawca czynnosci OBJECT – dopełnienie = the receiver of the action= czynność jest do niego skierowana Ta kolejność wyrazów w zdaniu idzie w parze z rozróżnieniem strony czynnej od biernej. Podmiot jest zawsze na początku, w stronie biernej rownież, tylko wtedy następuje zamiana podmiotu, o której uczeń nie zawsze pamięta: What causes pollution? - Co powoduje zanieczyszczenia? - Pytanie o podmiot (przyczynę zanieczyszczeń). Jeżeli uczeń odpowie: Pollution causes manufacturing industry wyjdzie nam zdanie: Zanieczyszczenia powodują przemysł produkcyjny. A przecież chcemy powiedzieć że jest na odwrót. Czyli zacznamy od podmiotu: Manufacturing industry causes pollution. Albo w stronie biernej: Pollution is caused by manufacturing industry. - Zanieczyszczenia są spowodowane przez przemysł produkcyjny. Jest różnica, nie? To tylko jeden przykład. Można tak w nieskończoność, ale po co? Chodzi o to, żeby Was uświadomić, że nie wystarczy ciąg wyrazów, aby zdanie było zrozumiałe. Trzeba je tylko ubrać w odpowiedni szkielet. Tylko jak tu uczyć się gramatyki skoro chcemy mówić, mówić, mówić? Uzgodnijcie to ze swoim nauczycielem – jaką część lekcji poświęcać będziecie na mówienie a jaką na objaśnianie gramatyki. Jeżeli znajdziecie trochę czasu na pracę poza klasą, to jeszcze lepiej. Może jakieś ćwiczenia online? Albo ze sprawdzonych książek do gramatyki? Ja często polecam uczniom stary dobry The World through English.Verb Forms in Bilingual Exercises and Tests. Coś jeszcze? Napiszcie w komentarzach. Thank you from the mountain czy dziękuję z góry czyli o angielskich idiomach dziś będzie.21/8/2016 Oczywiście, nie mówimy po angielsku 'thank you from the mountain' tylko 'thank you in advance'. Idiom to takie specyficzne wyrażenie, którego zazwyczaj nie da się dosłownie przetłumaczyć, bo wyjdzie coś niezrozumiałego dla odbiorców. Czyli nie można odczytać znaczenia idiomu z tłumaczenia samych słów (każdego z osobna). Działa to w obie strony, z polskiego na angielski i odwrotnie. Dla przykładu: Polacy mówią o ulewnym deszczu że leje jak z cebra lub mniej cenzuralnie 'wali żabami', a Anglicy 'It's raining cats and dogs'. Uczący się angielskiego muszą się do tego przyzwyczaić, żeby nie tłumaczyć takich wyrażeń dosłownie tylko szukać, sprawdzać, jak można to po angielsku wyrazić, a w przypadku idiomu angielskiego próbować odgadnąć znaczenie z kontekstu. W angielskim jest bardzo dużo idiomów, warto pokusić się o ich zapamiętanie. NIektóre są stosunkowo łatwe do skojarzenia i nauczenia, inne będą mniej łatwe. Niektóre przydadzą się nam na co dzień, w pracy, na przykład te związane z określeniem czasu: to buy time - dosłownie kupować czas, czyli grać na zwłokę in real time - w czasie rzeczywistym, 'na żywo' Podejście do nauki idiomów to druga sprawa. Uczniowie, gdy już wiedzą co to takiego te idiomy, różnie do tego podchodzą. Jedni za wszelką cenę chcą opanować wszystkie możliwe idiomy angielskie, a jest ich całe mnóstwo. Drudzy je po prostu ignorują, wychodząc z założenia, że można mówić po angielsku bez idiomów, skoro i tak wszystkich nie da rady się nauczyć. Jest jeszcze tak zwane podejście zdrowo-rozsądkowe, czyli poznawać je w miarę nauki języka, uczyć się przede wszystkim rozumieć te kluczowe do komunikacji na naszym poziomie znajomości angielskiego, a stosować te najbardziej przydatne i przede wszystkim takie, które już dobrze opanowaliśmy. Jeżeli będziemy na siłę mówić idiomami wplatając je do każdego zdania, na pewno będzie to sztuczne i nienaturalne. A oto kilka przykładów często używanych idiomów. Domyślacie się ich znaczenia? Nie? Podaję polskie odpowiedniki poniżej.
Ciekawe, prawda? A ten odgadniecie? Miss the boat Nie, wcale nie znaczy spóźnić się na statek, tylko przegapić okazję. Nauka idiomów angielskich to jedno. Inna sprawa, to wspomniana wcześniej próba przetłumaczenia na angielski polskich idiomów. Nie wszystkie wyrażenia da się dosłownie przetłumaczyć, więc jeżeli nie wiecie, jak na przykład powiedzieć po angielsku 'raz na ruski rok', to po prostu powiedzcie 'very seldom' - bardzo rzadko, albo 'hardly ever' - prawie nigdy, używając zwyczajnych słów bez silenia się na oryginalny zwrot. Bo raz na ruski rok to po angielsku 'once in a blue moon'. Ciekawe, prawda? Podobnie polska 'bułka z masłem' to po prostu 'a piece of cake' czyli kawałek ciasta, więc gdy nie wiemy, powiedzmy lepiej 'It's very easy' zamiast kombinować ze słowem 'roll' - bułka, bo Anglik tego nie zrozumie. Wakacje to dla wielu czas czytania, również w języku obcym. Nie czytasz książek napisanych po angielsku? To czas najwyższy zacząć. Najlepsze są najzwyklejsze powieści lub opowiadania, czyli inaczej beletrystyka. Gatunki te same, które wybierasz w języku ojczystym: romanse, kryminały, thrillery, cokolwiek. Jeżeli lubisz jakiegoś autora, szukaj jego książek w języku angielskim. Stoisz przed półką z książkami w Englishu i nie wiesz, co wybrać? Spróbuj zajrzeć do środka książki, przeczytaj fragment, jeżeli wyda się interesująca, może warto ją kupić. Nie kupuj na siłę tego, co tanie, 'żeby tylko było po angielsku'. Nie warto zmuszać się do czytania czegoś, co nas nie wciąga, jeżeli nie jest to zadana lektura szkolna. Książka też powinna motywować do szybkiego przeczytania. I niech to będą książki w oryginale, nie tłumaczenia na angielski. Chodzi o język używany ' u źrodła'. Co nie znaczy, że czytanie dobrej literatury dobrze przetłumaczonej na angielski jest zakazane....Ja też się parę razy o to pokusiłam, co zresztą widać na zdjęciu - Coelho przecież nie pisze po angielsku. Czytając w języku obcym 'zanurzasz' się w języku, zaczynasz w nim po pewnym czasie myśleć. A teraz technika czytania. W każdej książce będą jakieś nowe słówka i pewnie będzie Cię kusić, żeby takie słówko sprawdzić. Odrywając się od tekstu tracisz z nim kontakt, lepiej próbować domyśleć się znaczenia z kontekstu, a słówko zaznaczyć na kolorowo zakreślaczem tekstu lub przynajmniej podkreślić i wrócić do niego po zakończeniu rozdziału. Oczywiście pod warunkiem, że książka należy do Ciebie. Z takiego 'niszczenia' książek korzyść jest podwójna - masz słówko w kontekście, w zdaniu, możesz do niego wracać wiele razy. Metoda bardzo przydatna dla wzrokowców czyli osób, które zapamiętują coś, gdy to najpierw zobaczą napisane. Dlatego, jeżeli jesteś wzrokowcem, zastanów się dwa razy, zanim kupisz audiobooka. Audiobooki polecam słuchowcom - oni wolą coś usłyszeć. Tak jak na tym zdjęciu widać, można zaznaczać słówka, jeżeli książka jest nasza. W przypadku pożyczonych, trzeba sobie inaczej radzić.
No dobrze, a co ze zwolennikami elektronicznych czytników? Ja osobiście wolę książki papierowe, ale docenaim ich wygodę- podróżując, możesz zabrać ze sobą całą swoją bibliotekę. Tam też podobno są opcje zaznaczania tekstu. A skąd brać książki w Englishu? Pisałam o tym w innym poście z 22 marca: O czytaniu słów kilka czyli jak zacząć myśleć po angielsku - znajdziesz tam kilka wskazówek. Na koniec kwestia tak zwanego wieku książki. Ostatnio w bibliotece usłyszałam, że ludzie pytają o książki nowe, wydane nie więcej niż 15 lat temu. No i najlepiej żeby były 'nieśmigane' czyli kompletne nówki, których praktycznie nikt do tej pory nie czytał. What? Dobra książka może być stara, pamiętam mój cenny nabytek, Wichrowe Wzgórza w oryginale (kto widział film ten wie, o czy mowa). Książkę prawie że już rozlatującą się kupiłam w antykwariacie. Sto razy wolę czytać coś. co mnie wciąga, niż jakiegoś bubla w ładnym opakowaniu. Owszem, lepiej się czyta, gdy Wam kartki nie latają, ale bez przesady, nie zmęczę jakiejś nudnej cegły tylko dlatego, że ma ładną okładkę i jeszcze 'pachnące' kartki bez oślich uszu. Zgadasz się ze mną? Inna sprawa, to czas, kiedy książka została napisana. Może to być literatura współczesna, wtedy masz kontakt z aktualnie używanym językiem, szczególnie, jeżeli poszukasz autorów maksymalnie z ostatnich dziesięciu lat. Dlaczego to ma takie znaczenie? Bo masz pewność, że będą tam obecnie używane wyrażenia z języka potocznego, takiego, jakim mieszkańcy krajów anglojęzycznych posługują się na co dzień. Ale klasyka też ma swoją wartość. Zresztą, wspomniane Wuthering Heights należą do tej drugiej grupy. Podobno czytelnicy dzielą się na zwolenników klasyki i literatury współczesnej. Jeżeli tak, to ja należę do tych drugich. Ale jeżeli jesteś z tych pierwszych, to masz ułatwione życie - wiele książek można znaleźć w wersji darmowej, w formie e-booków. Jest to związane z wygaśnięciem praw autorskich - jednym z takich portali jest Project Gutenberg. Masz jeszcze inne pomysły na czytanie po angielsku? Chętnie się czegoś dowiem z Twojego komentarza. Po co człowiekowi kontakt z językiem na urlopie?
Czas letni to wiadomo, czas wakacji, urlopów, letnich weekendów, czas odpoczynku, dla wielu również od wysiłku intelektualnego. Na czas miesięcy letnich, głównie lipca oraz sierpnia, wiele osób zawiesza wszelkie kursy, również naukę języka obcego, bo trzeba dać mózgowi odpocząć. A potem wracamy na lekcje angielskiego po wakacjach i co się dzieje? Na pierwszych zajęciach często okazuje się, że sporo zapomnieliśmy, w pewnym sensie cofnęliśmy się trochę mniej lub bardziej, no i potrzebna jest jakaś powakacyjna powtórka. Czy nie da się tego uniknąć? Pewnie, że się da, trzeba tylko zapewnić sobie kontakt z językiem przez czas wakacji. A jak to zrobić, żeby nie zepsuć sobie letniego wypoczynku? Wakacyjny kurs w szkole językowej? Why not? Ale jeżeli powiesz że nie, bo chcesz sobie od szkoły odpocząć, to trzeba poszukać innego rozwiązania. To może lekcje online? Też nie? Od lekcji też chcesz odpocząć, w jakiejkolwiek formie by się one nie odbywały? Wyjazd na kurs językowy do Anglii? Za drogo? Nie masz w tym roku funduszy? Nie interesuje Cię taka forma nauki? Acha, powiesz pewnie, że szkoła to szkoła, gdzie by tam ona nie była. Więc co mogę Ci jeszcze zaproponować? Zawsze możesz:
To świetnie! Szukaj okazji do mówienia po angielsku gdziekolwiek, w sklepie, idź na targ, pytaj o drogę – pisałam o tym we wcześniejszym poście: 11 maja, Co jeszcze można zrobić, żeby wreszcie zacząć mówić po angielsku? To co, przekonałam Cię do wakacyjnego kontaktu z angielskim czy nie? Jeżeli tak, to powodzenia! WIĘC JAK TO JEST Z TĄ NAUKĄ ONLINE?O naukę języka chodzi, oczywiście. Warto czy nie warto? Jak to jest z tą nauką angielskiego przez Skype? Osoby, które tego jeszcze nie spróbowały, mają dylemat, czy zaczynać naukę online. Odpowiedź jest jedna: Dopóki nie spróbujesz, to się nie dowiesz. Ja mogę tylko zwrócić uwagę na kilka aspektów takiej formy lekcji. CZASW większości przypadków oszczędzasz czas, który przy wyborze tradycyjnej formy nauki tracisz na dojazdy do szkoły lub nauczyciela. Dobre rozwiązanie dla wszystkich zabieganych czy młodych mam, którym ciężko wyrwać się z domu. PIENIĄDZEPieniądze też zazwyczaj oszczędzasz – odpada Ci koszt dojazdu na lekcje. WOLNOŚĆ CO DO ORGANIZACJI CZASU NAUKIJeżeli zapisujesz się na indywidualne lekcje online, które będziesz pobierać z domu, biura lub dowolnego miejsca, łatwiej Ci być elastycznym. W okienku między lekcją a zajęciami domowymi / biurowymi możesz zrobić pranie, zakupy, napisać maila, wyprowadzić psa na spacer, pobawić się z dzieckiem, pójść na lunch, cokolwiek. UCZYSZ SIĘ GDZIEKOLWIEK JESTEŚ, GDZIE CHCESZJedziesz na weekend do teściów? Już nie musisz odwoływać lekcji, zabierasz laptopa, żeby uczyć się u nich. Nie mają internetu? A może Ty masz mobilny internet? Jeżeli masz internet w telefonie, możesz rozmawiać przez Skype z telefonu. W ten sposób w awaryjnej sytuacji możesz odbyć lekcję stojąc w korku lub na spacerze, szczególnie, jeżeli są to tylko konwersacje. Jeżeli uczysz się z podręcznika czy potrzebujesz przeglądać pliki na komputerze, dobrze jednak znaleźć jakieś spokojne miejsce, gdzie nikt nie będzie Cię rozpraszał. JAK ZACZĄĆ?Trzeba pobrać darmowy probram Skype. Co do reszty, skontaktuj się z potencjalnym nauczycielem, niech Ci wytłumaczy. A MOŻE GOOGLE HANGOUTS ZAMIAST SKYPE?Ja osobiście bardziej polegam na komunikatorze Skype, dogadaj się z nauczycielem, na czym będziecie pracować. Z PODRĘCZNIKIEM CZY BEZ?To jest sprawa indywidualna. Podręcznik ma tę zaletę, że cały materiał – gramatyka, słownictwo, funkcje językowe – jest usystematyzowany, w jakiś logiczny sposób zorganizowany. Ten system polecam osobom początkującym, ponieważ łatwiej jest wszystko ogarnąć. Na wyższych poziomach, szczególnie, gdy ktoś potrzebuje konwersacji, można dopasować program do ucznia, pracując na materiałach przygotowanych zgodnie z jego zainteresowaniami. Z KAMERĄ CZY BEZ?To też jest sprawa indywidualna. Gdy kamera jest włączona, widzicie się nawzajem, a więc jest jakiś kontakt wzrokowy. Niestety, czasem kamerka 'kradnie pasmo', zaburza jakość dźwięku, a poprawa następuje, gdy się ją wyłączy. Internet tak ma. Są też uczniowie, które nie lubią pokazywać się do kamery, albo mówią, że ich to rozprasza. Dla mnie to nie problem, ponieważ jestem zdania, że nauczyciel, decydując sie na taką formę pracy, powienien się dostować do klienta. PROBLEMY TECHNICZNEJeżeli regularnie korzystasz z internetu zapewne zdzarzyło Ci się, że musiałeś przerwać grę czy oglądanie filmiku na You Tube bo nagle nie było łączności. Internet to tylko internet, na takie sytuacje trzeba się niestety uodpornić. Podczas lekcji może się czasem zdarzyć, że łączność nienajlepsza w danym momencie wpłynie na jakość dźwięku. Albo wcale nie da się połączyć. Warto wcześniej ustalić z nauczycielem, co robić w razie takich nagłych wypadków. TY DECYDUJESZJeżeli wiesz już wszystko, co potrzebujesz na temat nauki online, decyzja, czy spróbujesz, należy do Ciebie. Zapraszam!
Wiele osób uczących się angielskiego odkłada próby mówienia w tym języku na moment, gdy wreszcie opanują bardzo dobrze gramatykę. Dotyczy to uczniów na różnych poziomach. I nie chodzi mi o używanie języka na lekcjach, tylko na wyjazdach zagranicznych, w komunikacji z obcokrajowcami. Jeżeli czytasz ten wpis, to zastanów się, czy Ty też zaliczasz się do tej grupy.
Dlaczego tak się dzieje, nie będę dochodzić, przyczyn może być wiele. Moim celem jest raczej zachęcenie Was do przełamania tych oporów. Zacznę od pytania: Kiedy tak naprawdę człowiek jest gotowy, aby zacząć mówić po angielsku (lub w innym obcym języku)? 1 Po roku czy po dwóch latach nauki? 2 Gdy pozna wszystkie podstawowe czasy? 3 Gdy uzyska certyfikat na poziomie B1? 4 Inne sugestie? Moja odpowiedź jest taka: Jest to sprawa indywidualna, natomiast nie warto czekać, aż osiągniemy super poziom. Jedziecie do UK lub gdziekolwiek, gdzie da się czasem powiedzieć coś po angielsku, na przykład zrobić zakupy w sklepie? Nie czekajcie, nauczcie się kilku przydatnych zdań / zwrotów, żeby próbować już od samego początku. Nawet będąc na poziomie podstawowym można poprosić w sklepie o towar w obcym języku. Boicie się ośmieszenia? To zastanówcie się, co się może stać gdy poprosicie o kawę łamaną angielszczyzną. 1 Kawy nie dostaniecie, bo kelner Was nie zrozumie.. 2 Kelner wybuchnie śmiechem, bo taki kiepski ten Wasz angielski. - Scenariusz mało prawdopodobny, ryzykuje utratę pracy. 3 Zostaniecie aresztowani za obrazę języka angielskiego. - No nie, chyba mam zbyt wybujałą wyobraźnię. 4 To co się jeszcze takiego strasznego może stać? - Ano, nic. Kelner pewnie powie, że nie rozumie, a Wy pokażecie mu na migi o co Wam chodzi. A pierwsze próby będziecie mieć już za sobą. Nie czekajcie więc, aż Wasz angielski będzie doskonały, nie wmawiajcie sobie że jeszcze nie jesteście do tego gotowi. Prokrastynacja nie popłaca. Myślicie sobie pewnie, że taka ze mnie mądrala, co to nie umie postawić się w Waszej sytuacji, bo przecież znam już angielski. Angielski owszem, nieźle znam, skoro uczę, natomiast to wszystko, do czego Was zachęcam, wypróbowałam na sobie z innymi językami, których się uczę lub uczyłam. Do niemieckiego miłością nie zapałałam, ale w sytuacji krytycznej potrafiłam zmusić się do zapamiętania kilku wyrażeń, żeby poprosić o kawę itp. Drugi język, którego bardzo chcę się nauczyć, to francuski. Jeszcze zanim podjęłam decyzję o nauce, potrafiłam podczas mojej pierwszej wycieczki do Francji dowiedzieć się od poznanych Francuzów, jak powiedzieć parę zdać o sobie. A jak radzę sobie teraz? Ano, różnie bywa, ale zawsze, gdy jestem we Francji lub Belgii zaczynam rozmowę – w sklepie, na targu, na lotnisku – po francusku. Łatwo nie jest, jeszcze mylę rodzajniki oraz formy czasownika. Staram się tylko, żeby ogólny przekaz był zrozumiały, w końcu mam załatwić sprawę. Trochę mam ułatwioną sprawę, bo w razie 'kłopotów' mogę przejść na angielski, który znam biegle... Czasem niestety zdarza się, że ktoś mnie kompletnie nie rozumie. Raz dałam czadu w sklepie spożywczym. Zadowolona z siebie proszę o chleb, nazywając go 'le pain'. A sprzedawca na to: Pardon? Potem mój nauczyciel objasnił mi, że trzeba było powiedzieć 'du pain'. Ale dlaczego?, pytam. Bo 'le pain' oznacza, że chcesz, żeby ci sprzedał wszystek chleb, jaki miał w sklepie. A 'du pain' znaczy 'some bread'. To coś podobnego jak w angielskim przedimki; przecież nie prosimy w sklepie 'the bread, please' tylko 'a loaf of bread' albo 'some bread.' I co, myślicie że człowiek się ośmiesza mówiąc z błędami? Z takim podejściem to nigdy nie zaczniecie mówic. Posłuchajcie na przykład obcokrajowców, którzy nauczyli się mówić po polsku. Też czasem robią błędy. Pamiętam pewnego Amerykanina, który potrafił się świetnie dogadać w naszym języku, a używał tylko rodzaju męskiego. Potrafił spytać koleżankę z pracy: 'Jesteś chory?'. I komu to przeszkadzało? Dlatego czas najwyższy pozbyć się tych kompleksów i zacząć mówić, gdy tylko nadarza się okazja. Nawet Ci, którzy zostają w kraju na wakacje, mogą spotkać na swojej drodze obcokrajowców, którzy nie będą na przykład mogli kupić biletu na stacji (jeszcze się takie miejsca zdarzają, gdzie obsługa mówi tylko po naszemu) bo nie znają polskiego. Włączcie się szybko do akcji pomocy po to tylko, żeby pogadać sobie po angielsku! Ja tak robiłam, gdy tylko nadarzyła się okazja, zawsze miałam frajdę z mówienia w Englishu. Mam nadzieję, że Was przekonałam. Udanych przygód z angielskim w podróży! Wykorzystajcie zagraniczne wyjazdy majówkowe, wakacyjne czy służbowe. W maju mamy w Polsce aż dwie majówki, więc okazji nie zabraknie. Uczeń wrócił z wyjazdu majówkowego do Grecji. Pierwsze słowa w odpowiedzi na moje pytania 'How was Greece?' brzmiały: Inaczej się mówi na takim wyjeździe niż na lekcji. Dokładnie! Dlatego szukajcie okazji do mówienia po angielsku, gdziekolwiek jesteście. Zaczynamy od zakupów. W sklepie rozmawiać najłatwiej, bo sklepikarzowi zależy, żeby sprzedać towar. Tylko nie chodźcie do supermaketu ani innego sklepu samoobsługowego, wybierzcie lokalny targ albo mały sklepik, żeby trzeba było prosić o towar w Englishu. I pytajcie o cenę, poproście o torebkę papierową, cokolwiek. Jeżeli jesteście jeszcze mało rozgadani, warto przygotować sobie wcześniej kilka przydatnych wyrażeń: Ile to kosztuje, poproszę o torebkę papierową, czy mogę zapłacić kartą?, czy macie to w innym kolorze? Najlepiej chyba jest w małych miejscowościach albo na peryferiach, gdzie sprzedawcy powinni mieć więcej czasu na dodatkową rozmowę o miejscowości czy atrakcjach turystycznych w okolicy. Wszystko zależy od naszej inwencji tudzież poziomu znajomości języka. Jeżeli rzeczywiście traficie na rozmowną osobę, to macie lekcję konwersacji za darmo. I wcale się tu nie wymądrzam, stosuję tę zasadę do nauki francuskiego w krajach francuskojęzycznych. Niejeden sprzedawca był bardzo rozmowny, chętnie wytłumaczył mi jak poprawić wymowę paru przydatnych słówek. A gdy już znudzą się Wam zakupy, zaczepiajcie ludzi na ulicy żeby zapytać ich o drogę. Róbcie to nawet, gdy drogę doskonale znacie, to jest tylko pretekst do rozmowy. Możecie udac, że się zgubiliście żeby tylko pogadać sobie po angielsku. I znowu przy odrobinie szczęścia przy okazji może uda się uciąć małą pogawędkę? Mistrzowie small talku potrafią zagadywać ludzi na spacerach czy podczas zwiedzania, nie mówiąc o innych okazjach, na przykład w pubie. Jeżeli są wśród Was miłośnicy psów: na deptaku czy ścieżkach spacerowych można zagadywać właścicieli psów, wiem to z autopsji. jest o czy rozmawiać, zaczyna się od pytania jaka to rasa a potem już mamy z górki. A jak Was nie zrozumieją? To macie najlepszy feedback, że trzeba powiedzieć tak, aby zrozumieli. Może wymowę za bardzo przekręciliście? Może trzeba powtórzyć jakąś konstrukcję gramatyczną? |
Co tu znajdziecie?
Wszelkiej maści rozważania o tym, jak uczyć się języka obcego, Archives
July 2017
|